Daredevil Daredevil
805
BLOG

Bartoszewski uczy „przyzwoitości”

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 6

 

Niezawodna (przynajmniej w promowaniu „autorytetów moralnych”) stacja TVN 24 rozpoczęła emisję „Lekcji Bartoszewskiego”. Salonowy autorytet opowiada podczas owych wykładów o zaletach bycia przyzwoitym oraz o pożytkach, jakie daje wykształcenie. Każdemu, kto choć troszkę zna prawdziwe osiągnięcia oraz życiorys byłego ministra spraw zagranicznych, wymądrzanie się owego pana w wyżej wymienionych kwestiach musi wydawać się niczym innym, jak kolejnym przykładem wyjątkowego tupetu. Trudno przecież za przyzwoitego uważać człowieka, który seryjnie, często za granicą, opluwał legalne, demokratycznie wyłonione i działające władze państwa polskiego, a miliony Polaków owe władze popierających publicznie nazywał „bydłem”. Jak można nie uznać za hucpę prawienia przez pana Bartoszewskiego morałów nt. pożytków płynących z uczęszczania do szkoły, podczas gdy on sam od lat zwyczajnie bezpodstawnie przypisuje sobie tytuł profesorski (notabene ciekawe, kiedy choćby jeden dziennikarz wykaże się częścią tej samej dociekliwości, z jaką od lat analizowane są prace magisterskie i habilitacyjnie panów Kaczyńskich)?

 

Jednak o obu przykładach bardzo luźnego podejścia obecnego sekretarza stanu do przyzwoitości, wie stosunkowo wiele osób (choć to wciąż zdecydowanie za mało, no, ale cóż, dominujące nad Wisłą media i z Hitlera zrobiłyby autorytet). Dlatego chciałem tu przytoczyć nieco mniej znany, acz bardzo wymowny, przypadek typowego dla „profesora” zachowania, czyli – eufemistycznie mówiąc – mijana się z prawdą. W dodatku mijania się bardzo brzydkiego, bo będącego niczym innym jak oszczerstwem. Oddajmy głos Waldemarowi Łysiakowi: „Międzynarodową kulminacją walki „profesora” przeciwko gabinetowi PiS-owskiemu był donos (trudno to inaczej nazwać), jaki Bartoszewski złożył na forum europejskim wraz z kilkoma innymi czerwonymi i różowymi eksszefami MSZ-u, zwanymi ‘korporacją Geremka’. Konkretnie był to publiczny sprzeciw wobec zbyt twardej (w domyśle: zbyt nacjonalistycznej, konserwatywnej, zaściankowej i antypostępowej, vulgo zbyt patriotycznej) polityki zagranicznej braci Kaczyńskich. (…) Po tej aferze tyczącej swoistego listu otwartego, którym ‘korporacja Geremka’ alarmowała opinię światową i judziła świat przeciwko rządowi własnej ojczyzny (rzecz kuriozalna w stosunkach międzynarodowych; polityka światowa nie zna analogii, nie miało to precedensu, nienotowany był równie haniebny, wprost renegacki wybryk dyplomatów!) – ja też oberwałem, rykoszetem. Kiedy bowiem na łamach ‘Gazety Polskiej’ wybatożyłem (sierpień 2006) ów ‘skandaliczny list byłych szefów MSZ, w tym idealizowanego Bartoszewskiego, wymierzony jako donos przeciwko polskim władzom, czyli polskiej racji stanu’, i kiedy mianowałem ów list ‘hańbą, za jaką dawnymi czasy kładło się pod topór infamijny łeb’ – Bartoszewski odwinął w swym ‘wywiadzie-rzece’ (schyłek 2006) prowadzonym, jakżeby inaczej, przez Michała Komara (…). Opowiedział mianowicie dlaczego musiał zakończyć współpracę ze ‘Stolicą’ i rozpocząć z ‘Tygodnikiem Powszechnym’: ‘Do redakcji przyjęto wiernych ludzi PZPR, moczarowców, Leszka Moczulskiego, Krzysztofa Naumienkę, Waldemara Łysiaka. Przekształcili tygodnik w tubę Komitetu Warszawskiego PZPR, okropne rzeczy tam wypisywali.’ I dodał: ‘To był koniec grudnia 1960’.

 

Koniec grudnia roku 1960 oznaczał dla mnie Boże Narodzenie licealisty – miałem 16 lat. Już samo to czyni odwetowe enuncjacje Bartoszewskiego nonsensem. Bartoszewski cynicznie (bo świadomie) kłamał we wszystkich aspektach wlepionego mi przezeń ‘życiorysu’. Nigdy nie byłem ‘wiernym członkiem PZPR’, oraz nie przekształcałem żadnej gazety w ‘tubę Komitetu’, gdyż dzięki uwarunkowaniom genetycznym (antykomunizm już od becika) nigdy nie byłem członkiem ani sympatykiem PZPR. (…) Nigdy też nie byłem członkiem redakcji ‘Stolicy’, a jedynie tzw. autorem z zewnątrz – publikowałem tam artykuły o tematyce napoleońskiej, bibliofilskiej i varsavianistycznej (w latach 70-tych, czyli dziesięć lat później!) tudzież felietony (1975-1981); potem zawiesiłem wszelką działalność publicystyczną (aż do 1989 roku) w proteście antyjaruzelskim. Razem ze mną publikowało na łamach ‘Stolicy’ grono szacownych autorów (Gomulicki, Syga i in.) . Zatem wszystko czym uderzył mnie odwetowo W. Bartoszewski było łgarstwem wyssanym z brudnego palca, czynem podłym. Gdyby ktoś napisał o panu B. taką samą metodą (np. że był członkiem NSDAP i esesmanem) – Bartoszewski oddałby sprawę do sądu. Ja nie oddałem, ponieważ według ‘Kodeksu’ Boziewicza W. B. się nie kwalifikuje.” (Waldemar Łysiak, Mitologia świata bez klamek, Nobilis 2008)

 

No tak, panu Bartoszewskiemu daleko do człowieka honoru, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zatem nie może dziwić fakt, że to właśnie on przez czerwone i różowe media uznawany jest za autorytet moralny – cóż, ich prawo, w końcu każdy ma takie autorytety, na jakie zasługuje. Martwić może jedynie totalna nieznajomość wyżej zobrazowanego, moim zdaniem prawdziwego, oblicza najstarszego obecnie pupila Salonu. Podejrzewam, że gdyby wielomilionowe rzesze miały pełną świadomość, kim naprawdę jest i jak wstydliwych czynów dopuszczał się Władysław Bartoszewski, nie za bardzo chciałyby go słuchać i oglądać. Choć i tak, zdaje się, niezbyt chętnie to robią – dotyczy to przynajmniej jego książek, które - wielokrotnie to widziałem - zalegają koszyki z pozycjami wyprzedawanymi dosłownie za złotówki, mimo, iż każda z książek "zionącego miłosierdziem autorytetu" ma zagwarantowaną gigantyczną medialną promocję. I, co ciekawe, książki autorstwa Waldemara Łysiaka, którego "profesor" tak nieudolnie starał się opluć (nie zauważył, biedaczek, że pluje pod wiatr), zawsze znikają z półek w tempie wprost ekspresowym, przez całe miesiące okupując listy bestsellerów. Ten, bardzo wymowny, werdykt wydawany przez czytelników musi bardzo pana Bartoszewskiego boleć, choć jest i tak dla niego zdecydowanie zbyt łagodny. Myślę, że skazujący wyrok sądowy pomógłby mu nieco w zrozumieniu terminu „przyzwoitość”. Dlatego jednak dziwię się W. Łysiakowi, że nie pozwał opisywanego tu tvn-owskiego wykładowcy.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka