Daredevil Daredevil
1063
BLOG

Ogon merda psem, czyli demokracja w III RP

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 5

 

W poprzednim numerze „Gazety Polskiej” Paweł Paliwoda napisał: „Wszystkie ważne instrumenty władzy i kontroli społeczeństwa są w rękach ludzi z obozu lewicy liberalnej.” Jest to stwierdzenie oczywiste, bo po prostu prawdziwe. Jednak właśnie z tego powodu (czyli przez swą prawdziwość) u milionów Polaków takie zdania uchodzą za szokujące lub wręcz obelżywe. Tyle, że nie potrafią oni z reguły swego szoku czy oburzenia w sposób racjonalny wyjaśnić. Nie potrafią, bo nie mogą potrafić. Przecież głównie o tę niemożność dba większość ludzi od 22 lat zwanych (przez nieporozumienie i pomieszanie podstawowych pojęć) politykami, dziennikarzami, artystami czy autorytetami.

 

Weźmy sytuację sprzed paru zaledwie dni – kilku poprawnie oburzonych byłych tzw. ministrów spraw zagranicznych, skrobie i podpisuje list wyrażający - jak zwykle – prawomyślne oburzenie słowami Jarosława Kaczyńskiego (dodajmy: słowami mocno przez jedynie słuszne media nadinterpretowanymi). I czy przeciętny odbiorca medialnej papki może pomyśleć sobie cokolwiek innego niż: „No tak, ten obciachowy Kaczor znowu robi nam wstyd przed światem, skoro krytykują go wszyscy dotychczasowi ministrowie z różnych opcji! Że co, że nie wszyscy? Fotyga go nie skrytykowała? To jasne, bo całe PiS jest przecież obciachowe, głupie i brzydkie!”?  Tyle, że przeciętny, biedny, zmanipulowany człowiek nie ma pojęcia, iż każdy z podpisanych pod owym listem jest mocno związany z PO, a przytłaczająca większość również z PZPR i SB. W każdym razie, pseudonimów, pod którymi panowie ministrowie donosili esbekom jest więcej niż podpisów pod sławetnym od wczoraj pismem (TW Must, TW Buyer, TW Carex, TW Raud, TW Ralf, TW Serb). O czym świadczy taki, a nie inny, skład sygnatariuszy? Tylko i wyłącznie o jednym: polską polityką zagraniczną od 22 lat, z krótką przerwą, zarządzają wierni wychowankowie i sługusy PZPR, a więc - tak naprawdę – Kremla. Nie bez kozery zwani są zatem „korporacją Geremka”, który, choć w powszechnej świadomości uchodzi za „demokratycznego opozycjonistę”, przez większość swego życia, jako wieloletni przewodniczący organizacji partyjnej na UW oraz PRL-owski dyplomata, wiernie budował sowiecki raj na ziemi. Właśnie tak w praktyce wygląda od dawna nam wmawiania „różnorodność” czy „pluralizm polityczny”. Dlatego, kiedy słyszę ignorantów mówiących o tym, że od 1989 roku rządzi „Solidarność”, to nie wiem, czy mam się śmiać, płakać, tłumaczyć czy ignorować.

 

Gdyby ta absolutna dominacja dotyczyła tylko i wyłącznie najwyższych urzędów w państwie, to wtedy byłbym pewnie nieco spokojniejszy o przyszłość Polski (bo polityków skompromitowanych można przecież wymienić na lepszych). Jednak jest znacznie gorzej, bo owa postsowiecka jedność dotyczy sfery dla demokracji najważniejszej, czyli mediów. Większość, jeśli nie wszyscy, wyrobnicy, uchodzący dzisiaj za gwiazdy mainstreamowego dziennikarstwa, mają silne komunistyczne korzenie, koligacje lub co najmniej afiliacje. Waldemar Łysiak: „… niektórzy (co bystrzejsi) analitycy zupełnie serio dowodzą, że to sterowanie przez lewacki Salon trwa nie <<od lat>>, tylko od pokoleń. Swoista sztafeta – przekazywanie pałeczki dzieciom, wnukom i kuzynom lub pociotkom krewnych. Prawicowi publicyści wskazują - przykładowo – Wincentego Kraśkę, komucha z pierwszej linii (sekretarz KC PZPR, członek Rady Państwa, wicepremier), którego wnuk, Piotr Kraśko, bryluje jako prezenter TVP 1. Inni wskazują żydowską rodzinę Komarów – tatuś (Wacław) był komunistycznym generałem, militarną gwiazdą Kominternu, szefem KBW (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego), a syn (Michał) jest świecznikową figurą Salonu „na odcinku kultury” (Grzegorz Eberhardt: <<… należy do ścisłego grona decydenckiego w polskim salonie>>, 2008). Kolejni wskazują pułkownika MSW (szefa ważnej jednostki MSW za czasów generała Jaruzelskiego), którego córką jest osławiona salonowa gwiazda TV, Monika Olejnik. Jeszcze inni wskazują oprawcę ze stalinowskiej Informacji, płk. ‘Maxa’ Schnepfa (później dygnitarza Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce) i ministra Ryszarda Schnepfa (męża prezenterki TVP 1, Doroty Wysockiej-Schnepf), zdymisjowanego przez PiS, ale reaktywowanego przez PO. Rafał Puzio: <<Minister Schnepf został zdymisjonowany przez premiera Marcinkiewicza, bo pracował nie tylko dla polskiego rządu. Na internetowej stronie Światowego Kongresu Żydów ukazało się wtedy zdumiewające oświadczenie. Wynikało z niego, że piastujący stanowisko polskiego ministra Ryszard Schnepf pracował na korzyść prywatnej żydowskiej organizacji (…) Z oświadczenia tego wynikało również, że Schnepf miał być gwarantem doprowadzenia do szybkiego uzyskania zgody co do ‘odszkodowania’ ze strony Polski dla Żydów. Nie wiemy jaki jest obecnie skład polskiej grupy negocjującej kwestię zwrotu mienia żydowskiego. Ale przywrócenie Ryszarda Schnepfa na eksponowane stanowisko wiceministra MSZ jednoznacznie pokazuje, w jakim kierunku te negocjacje mogą podążać>>, 2008).

Pseudoherbowa dynastyczność lewackich elit Salonu bywa rzadko wzmiankowana (…)” (Waldemar Łysiak, Mitologia świata bez klamek, 2008)

 

Oj tak, rzadko bywa wzmiankowana, to prawda. A jeśli ktoś się ośmieli o życiorysach, pochodzeniu czy powiązaniach gwiazd nadwiślańskiej polityki, sztuki czy żurnalistyki wspomnieć, to – już tradycyjnie – wyśmiewany jest jako oszołom hołdujący spiskowym teoriom, a ostatnio coraz częściej ciągany jest po „rozgrzanych” sądach.

 

I tak z grubsza wygląda nasza wielce egzotyczna odmiana demokracji, w której nieliczna grupa odwiecznych lewaków, kiedyś odkułaczających polską wieś, a dzisiaj oddająca dzieci tzw. gejom, rządzi konserwatywnym jednak w większości społeczeństwem, tylko dlatego, że od lat, a nawet pokoleń, oblega wszystkie najważniejsze ośrodki władzy. Nie tylko tej oficjalnej.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka